fbpx To co jest do zrobienia na wczoraj | Pierwszy w Polsce kobiecy portal dla asystentek i sekretarek

To co jest do zrobienia na wczoraj

Czas czytania
2min.
Przeczytałeś już

To co jest do zrobienia na wczoraj

Dlaczego tak trudno nam umówić różne osoby na jedno spotkanie? Dlaczego każdy z nas inaczej zrozumie prośbę „Bądź przed obiadem”? Jak wyjaśnić to, że na jednych wskazówka „Tylko mów szybko, gdyż śpieszę się” podziała mobilizująco, a innych obrazi? Jak to jest, że jednym udaje się być w kilku miejscach naraz, innym zaś z trudem przychodzi wywiązanie się z niezobowiązującego zadania?
 
Według psychologów różnice w postrzeganiu czasem mogą mieć charakter kulturowy (skala makro) lub temperamentalny (skala mikro). Zacznijmy naszą analizę od różnic w skali makro... W Stanach Zjednoczonych powiedzenie „czas to pieniądz” rozumiane jest dosłownie, tempo życia narzuca tu bowiem absolutny reżim punktualności. Spóźnianie się na spotkanie postrzegane jest zatem bardzo negatywnie. W Hiszpanii kwestia ta ma się zupełnie inaczej - osoby przychodzące punktualnie zostaną przez Hiszpanów uznane za pojawiające się… przed czasem. Spóźnienie się 30 minut jest też uważane za zupełnie normalne w krajach arabskich.
 
Antropolog Edward Hall, w swej książce „Taniec życia” podjął się wyzwania wytłumaczenia tych uciążliwych – zwłaszcza w pracy zawodowej – różnic. Dowodzi on, że każda kultura wykształciła swój własny styl zarządzania czasem, style te można zaś podzielić na dwie główne grupy – style monochroniczne i polichroniczne. Czas Amerykanów lub czas północnoeuropejski określił on jako monochroniczny. Osoby żyjące w kulturze monochronicznej czują wewnętrzny przymus robienie rzeczy po kolei, według ustalonego wcześniej harmonogramu. Czas polichroniczny zaś, zaobserwowany przez Halla w Hiszpanii, krajach latynoamerykańskich i na Bliskim Wschodzie, opiera się na interakcjach z ludźmi i dokonywaniu transakcji, nieuznający harmonogramów i rozkładów zajęć (tak ważnych w życiu ludzi monochronicznych).
 
Różnice w traktowaniu czasu przez osoby z różnych kultur widać już na poziomie bardzo powierzchownych spotkań. Próbując umówić się z Amerykaninem, ten wpisze nas do swojego terminarza między spotkaniem z szefem, a umówionym lunchem z klientem. Spotkania tej osoby nigdy nie nakładają się na siebie i możemy mieć pewność, że nasz rozmówca w wyznaczonym dla nas terminie znajdzie czas tylko dla nas. Pamiętajmy jednak o tym, że nasze spóźnienie zrujnuje całkowicie jego, wypełniony po brzegi, plan dnia.
 
Inne rodzaju doświadczenia czekają nas przy próbach umówienia się z Arabem lub Turkiem. Niech nie zdziwi nas, że nasz rozmówca spóźni się na spotkanie. Dla osób żyjących w systemie polichronicznym czas jest zjawiskiem płynnym. Biznesmeni podróżujący do Ameryki Łacińskiej muszą przygotować się na to, że odpowiedź na pytanie: „Kiedy to będzie zrobione?”, najczęściej będzie brzmiała maňana. I choć dosłownie oznacza to „jutro”, Latynosi używają tego słowa do opisu bliżej nieokreślonej przyszłości. Hall tłumaczy to w następujący sposób: „Ludzie polichroniczni wchodzą w interakcje z kilkoma osobami równocześnie i są ciągle zajęci sobą nawzajem. Wprowadzenie sztywnego harmonogramu jest zatem trudne, wręcz niemożliwe [...] Jeśli cenisz ludzi, musisz ich wysłuchać i nie możesz ich tak po prostu zbyć z powodu harmonogramu”.
 
W jakim porządku – polichronicznym czy monochronicznym obraca się polskie życie zawodowe? Psychologowie kulturowi zauważają, że nie ma na to pytanie prostej odpowiedzi, typowy Polak – mimo iż marzy mu się kariera na wzór amerykański – nadal dużą rolę przywiązuje do interakcji i nieformalnych znajomości. Zapewne jednak wpływ kultury zachodniej sprawia, że coraz bliżej nam do bieguna polichroniczności i kultu harmonogramów.

sigla.pl
 
 
Autor:
Sabina Sadecka